Szwajcarzy dają taki przelicznik co do bezpiecznej wysokości hajka: 1/3 długości taśmy + dodatkowe 3 m.
Zjazd na lonży po 8,5 mm linie połówkowej robiącej jako backup zakończył się na ziemi |
Przy zjeździe tylko na backupie na linie połówkowej na środku dotykałem ziemi, na pojedynczej miałem może z 1.5 m zapasu (stanowisko było wyżej, bo na ok. 10 m). Przy drugiej próbie już spokojnie stałem na ziemi w obu wariantach. Dobrze jest więc dla bezpieczeństwa przy nie za dużej wysokości naszej taśmy, po pierwszym przejściu i upadku trochę dociągnąć backup z liny dynamicznej.
Wracając do tematu, na hajkach najczęściej jestem sam i mogę liczyć tylko na siebie, więc tym razem postanowiłem sprawdzić, czy jeśli pęknie mi taśma, to czy dam radę, mając tylko HangOvera, dostać się do stanowiska. Oczywiście taśma i backup zawsze są zatejpowane, więc praktycznie nie ma możliwości, że będziemy wychodzić tylko po backupie. Choć zawsze parę tejpów może odpaść, a taśma po zerwaniu zwinąć się w firankę, przez co przez kilka metrów będziemy mieli do dyspozycji naszych rąk tylko goły backup.
Statyk 9 mm z "zerwaną" taśmą, lina pojedyncza 10 mm, dyneema 6 mm, lina połówkowa 8,5 mm |
Po zerwaniu taśmy, zaliczymy raczej 100% „leash fall-a”, a następnie dość szybko pojedziemy w okolice środka, ku największemu ugięciu taśmy. Podczas jazdy wskutek tarcia ringi się nagrzewają, choć u mnie po tych 12-14 m były ciepłe, ale nieparzące. Przy bardzo długich liniach może to być niebezpieczne, szczególnie, jeśli mamy backup z dyneemy, której temperatura topnienia wynosi tylko 150 °C. Podczas jazdy tejpy będą nas trochę spowalniać, ale mogą też ucierpieć.
No to siup... |
Po zjechaniu zakładałem HangOvera i próbowałem się dostać do stanu. Udało mi się to jedynie na linie statycznej z taśmą, choć i tak wymagało to na końcowych metrach użycia siły. Przy „gołych” linach 3-4 m od stanu robiło się już tak pionowo, że nie dawałem rady utrzymać ich rękoma, ślizgałem się i zjeżdżałem ponownie na środek. By wyjść do stanu ostatecznie musiałem użyć tibloka. Oczywiście taka sytuacja raczej nigdy nam się nie zdarzy, bo taśma jest zatejpowana z backupem, przez co mamy pewniejszy chwyt i wyjście jest łatwiejsze.
Przy tej długości i takim sagu spokojnie dało się dotrzeć do stanu |
wstanie ze względu na jej małą średnicę i sporą śliskość jedynie się przemieszczać w obu kierunkach na jakieś 2 m, potem już ręce przestawały trzymać. Gdyby na hajku w takiej sytuacji zatejpowana z dyneemą taśma była za daleko, to byłbym uziemiony.
Brrrrrrrr....dzięki za taki backup.... |
Nawet "francuz" w pewnym momencie nie dawał rady |
Pozostało mi użycie kawałka rep sznura. Zrobiłem węzeł zaciskowy - „francuski” i dopiero wtedy dałem radę się przesuwać po tak cienkiej dyneemie do góry. Nie wiem czy mój rep sznur okazał się za gruby, czy mokra dyneema za śliska, ale do stanowiska nie udało mi się wyjść, węzeł po kilku metrach zaczął puszczać. Dobrze, że miałem przygotowaną linę statyczną, po której zjechałem na ziemię. Oczywiście, tak jak wspomniałem powyżej, jest to sytuacja wielce nieprawdopodobna, bo zawsze mamy zatejpowaną z backupem taśmę.
Wycof z dyneeny krótkim zjazdem |
W podsumowaniu. Jeśli na hajku nie mamy partnera, który w razie czego pomoże nam dostać się do stanu, gdy pęknie nam taśma, to chyba warto mieć przy uprzęży kawałek 5 mm rep sznura do ewentualnego auto ratownictwa. Bez problemu zadziała on na linie, taśmie, częściowo na dyneemie i co najważniejsze na taśmie z backupem, mimo, że trochę będą nam przeszkadzać tejpy.
Najtrudniejsze są ostatnie metry. Nieraz ukształtowanie terenu pomoże nam je łatwiej pokonać jeśli będziemy mogli nogami zaprzeć się o skałę, ale może się zdarzyć, że pod stanami mamy przewieszki wtedy dostanie się do stanu może być ciężkie. Zresztą, gdy mamy długą taśmę z dużym sagiem, dzięki takiemu rep sznurowi będziemy mogli zrobić sobie przystanek i dać odpocząć rękom.
Nie jest to idealne rozwiązanie, ale można odpocząć podczas podchodzenia |
Również należy pamiętać o dokładnym zabezpieczaniu taśmy i backupu przed ostrymi skalnymi krawędziami. Po zerwaniu taśmy nasz luźny backup idzie pod ostrym kątem w dół, przez co jest bardziej narażony na uszkodzenia. To by było na tyle, nikomu oczywiście nie życzę zerwania highlinowej taśmy w czasie spaceru po niej. Nigdy mi się to nie zdarzyło, ale pewnie miałoby to dość negatywny wydźwięk na moją psychikę, szczególnie gdyby za backup służyła mi 6 mm dyneeema. Wpierw strach przed przepaleniem, a następnie przed przetarciem na stanowisku… Zapewne zaraz bym się przywiązał do urwanego kawałka taśmy :)
PS. Może będzie warto w przyszłości opracować i przetrenować metody ratowania nieprzytomnego partnera wiszącego na hajku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz