24 lutego 2014

Podsumowanie sezonu 2013


Kwiecień, jak co roku ruszam w kierunku Bułgarii. Trasę praktycznie znam na pamięć. Warszawa – Cieszyn – Zvoleń – Sahy – Budapeszt – Röszke – Novi Sad – Belgrad – Niš – Sofia. Jadę ciurkiem, żeby mi się nie nudziło za kółkiem, słucham audiobooków. Droga jak to droga – najgorsza w Polsce, następnie na Słowacji, a przez Węgry i Serbię mknę już po autostradach. O tej porze roku przynajmniej nie ma tureckich gastarbeiterów z całej Europy zachodniej. Oczywiście nic osobistego do nich nie mam, poza tym, że  strasznie śmiecą, a na granicach zachowują się jak stado baranów. Celnicy za nimi nie przepadają tak więc latem możemy spędzić nawet kilka godzin w kolejkach. Dwudziesta godzina jazdy, przede mną ostatnie 60 km kończące się audiobookiem „Samsara. Na drogach, których nie ma”. Chyba wpadłem w coś, co autor nazwał „drzwiami obrotowymi”… wyjeżdżam coraz częściej i na coraz dłużej. Wyjazdy już nie trwają dni czy tygodnie, a mięsiące. Po powrocie do Polski nie jestem wstanie się odnaleźć, żyję od przyjazdu do wyjazdu. Praktycznie coraz mniej trzyma mnie w kraju… Opis miesiąca czy dwóch spędzonych tu, zajmuję mniej niż opis jednego dnia na wyjeździe. W tym roku w kraju nie było mnie „tylko” 5 miesięcy, a by opisać wszystkie przygody musiałbym napisać książkę, ale nie mam tu zamiaru nikogo zanudzać. Zrobiłem fotograficzne podsumowanie najważniejszych momentów sezonu slacklinowego 2013. 
Mimo, iż Bułgarię znam lepiej niż Polskę, odkrywam ją ciągle na nowo. Niesamowita przyroda, skały, góry, jaskinie, zaginione wioski w górach i ich mieszkańcy nie znający innego świata, domowe wino, rakija, źródła termalne, szczątki trackich świątyń, rzymskich warowni i wielu innych atrakcji. A wszystko to na wyciągnięcie ręki, czego Bułgarom można tylko pozazdrościć. 
Po każdym przyjeździe wpierw spotykam się z przyjaciółmi, trochę slackuję w parku i przyzwyczajam się do ekspozycji na starych highlinach. W tym roku udzieliłem również wywiadu dla czasopisma „Sofia Live" i miałem prezentację w Instytucie Polskim w Sofii.
W 2013r. nowych highlinów w Bułgarii powstało tylko czternaście. Wiadomo – trzeba znaleźć, obić, napiąć i dopiero przejść. Większość z nich jest w trudno dostępnych miejscach, a latem jest zdecydowanie za gorąco, by siedzieć w skałach. Tak więc moja działalność slacklinowa przypada głównie na kwiecień i wrzesień. 


Desi, Serafim, ja i Kristian

Super longlinowa miejscówka w parku przy hotelu Hilton w Sofii


Highline „Saturan 10” - krótki (25 m) i z dużą różnicą poziomów. Można powiedzieć, że nic ciekawego. Jednak czuję do niego spory sentyment, gdyż był to mój pierwszy znaleziony i zrobiony haj. Co roku na wiosnę wracam tu, by po polskiej zimie ogrzać się w bułgarskim słońcu, przyzwyczaić do ekspozycji i nacieszyć oczy piękną przyrodą

Przyzwyczajanie do ekspozycji „Kale”



Jak już się nacieszę przyjaciółmi, słońcem i przyzwyczaję do ekspozycji to zawsze wyskakuje jakaś nowa miejscówka. Tak było i w tym roku. Pojechałem w skały, w których za młodu się wspinałem i co prawda miejscówkę już sprawdzałem ponad rok temu, ale cały czas miałem wrażenie, że czegoś wtedy nie zauważyłem. Okazało się, że jest miejsce na co najmniej 5 hajów z czego jeden 117 m/100 m. Na początek obiłem dwa, niestety z powodu braku boltów, jeden stan zrobiłem wspólny. Nazywam je „Dziadugar” i „Kolobar” - obydwie nazwy oznaczają pradawnych szamanów. Jesienią przygotowałem kolejne dwa, ale niestety nie starczyło już czasu na ich przejście. 

Przygotowałem tu cztery projekty, z których zrealizowałem na razie tylko dwa, a jest miejsce na jeszcze






Fajna ekspozycja










„Dziadugar” –  32 m do pierwszej turni









I „Kolobar” – 40 m do drugiej turni 



Kolejny haj powstał w trudno dostępnym miejscu u podnóża gór Piryn przy samej granicy z Macedonią. Był to mój pierwszy highline na wodospadzie. Jest krótki i niski 26 m/20 m, ale nadrabia urodą. Pytając napotkaną tutaj przypadkowo babcię o drogę do wodospadu, ta odpowiedziała, że na skakłoto to tamtą ścieżką. Tak więc haj otrzymał nazwę „Скаклото” – okazało się, że właśnie tak starsi Bułgarzy mówią na wodospady.


Prawe stanowisko było dość upierdliwe i wymagało sporo sprzętu
W Macedonii zyskałem też nowych przyjacół :)



Sofijski industrialny midline „Balkan airline” - 26.5 m/8 m między starym mostem kolejowym i mostem prowadzącym na lotnisko. Akcja była szybka tak więc „miśki” nie zdążyły zareagować. Miejscówka dość klimatyczna
Odwiedziłem też Karlukovo, choć po zeszłorocznych częstych wypadach rejon zdecydowanie mi się znudził
Będąc na początku lata jedną nogą w Polsce udało mi się przejść dwa longi 150 m i 155 m oraz poznałem legendę warszawskiego slackliningu, instruktora wspinaczki i bardzo pozytywnie nakręconego człowieka Kogg Uutth-a :)


Long 155 m



W połowie lipca ponownie wyjechałem do Bułgarii. Tym razem w pierwszej kolejności udałem się na Vracę. Kilka dni przed moim przyjazdem zginął tam mój dawny wspinaczkowy partner Georgi Kostov. Był wspinaczkową legendą i bardzo dobrym człowiekiem. Zginął zdejmując zawieszoną dla dzieci wędkę, praktycznie w połogim terenie. 


Centralna ściana Vracy nocą. 
Mam tu w planach dwa highliny

W czasie mojego drugiego pobytu w Bułgarii cały czas trwały antyrządowe protesty. Protestujący żądali natychmiastowej dymisji gabinetu, przedterminowych wyborów i odsunięcia oligarchii od władzy. Mamy rok 2014 protesty trwają nadal, ale niestety protestujący nic nie wskórali, widocznie pokojowo się nie da. 

Centrum Sofii

W rejonie Plovdivu w tym roku obiłem siedem nowych highlinów: „Philipopolis” – 47 m, „No name” – 44 m, „Kostenur” - 50 m, „Bunishte” – 31 m, „Tylko dla orłów” – 37,5 m, „Pozitron” – 38 m, "Garvanat" - 62 m

Philipopolis - 47 m
Kolejny mały przyjaciel :)
I highline jemu poświęcony „Kostenur” - 50 m
„Garvanat” - 62 m
Radość po zrobieniu „60”
„Tylko dla orłów”

Odnośnie highlina „Tylko dla orłów” zaraz po jego zrealizowaniu odnotowałem: – są highliny i HIGHLINY. Robiłem już dłuższe i wyższe, ale ten ma to „coś". Wiadomo, że nie zawsze cyfra jest najważniejsza. Tu poczułem się trochę nie swojo, taki lekki strach połączony z respektem. W uszach cały czas ryk wody. Miejsce blisko Plovdivu, ale trudno dostępne i dzikie. Można powiedzieć – magiczne. W skałach widać nawet gniazdo jakiegoś dużego ptaka. Rzeka przegrodzona progami z ogromnych głazów, sporo wodospadów i małych, ale głębokich oczek wodnych. Woda lodowata. Chcąc sobie ułatwić dojście do drugiego stanu zjechałem 60 m i okazało się, że bez zamoczenia sprzętu i dodatkowej liny nie da rady dotrzeć do miejsca, z którego mógłbym wejść do góry. Trzeba było wspiąć się na małpach i szukać obejścia, co zajęło mi ponad godzinę i było dość ryzykowne. Powrót okazał się jeszcze gorszy. Być może istnieje jakaś prostsza droga, ale jej nie znalazłem. Pierwszego dnia udało mi się przygotować tylko jedno stanowisko i wywiercić 1.5 dziury na drugim (granit zerzarł wiertło hilti), drugiego dokończyłem obijanie i rozwiesiłem taśmę. Jadąc po niej ze sprzętem popatrzyłem w dół i znowu pojawiły się myśli - czy wszystko dobrze zariggowałem?.... Kurczę to tylko ok. 60 m wysokości, ale jak wybiera psyche. Niedaleko, zapewnie po niedawnym trzęsieniu ziemi, oderwał się blok skalny. Zobaczyłem jak w zwolnionym tempie leci w dół i roztrzaskuje się o głazy na dnie kanionu. Zostawiłem wszystko i wróciłem do miasta. Następnego dnia przeszedłem taśmę kilka razy, zrobiłem kilka ujęć do filmu i zacząłem demontaż. Niestety byłem sam. Pojechałem na drugi stan, zwolniłem taśmę z banana, puściłem ją.... i w tym momencie zobaczyłem, iż brakuje mi klucza do odkręcenia plakietek..... Trudno, kto nie ma w głowie ten ma w nogach. Straciłem 40 min na dojście do stanu, który jest oddalony zaledwie o 38 metrów i jeszcze 1 godz. 20 min by odkrecić plakieti i znowu wrócić. O dotarciu do auta z 2 plecakami już nie wspomnę. Masakra. Tego highlina na pewno zapamiętam. W przyszłości można poprowadzić drogę wspinaczkową piękną płytą z dachem na końcu. Ułatwiłoby to dojście i powrót. Logistycznie jest to chyba jeden z trudniejszych highlinów w BG, jaki samotnie zrobiłem. Oczywiście mój wierny druh Desi, pierwszego dnia pomogła mi zanieść sprzęt i filmowała przygotowania.

„Tylko dla orłów” ma tylko 37,5 m ale jest to jeden z najtrudniejszych logistycznie highlinów jakie dotychczas robiłem. Obejście tych kilu metrów dookoła zajmuje ponad godzinę

Latem jest w Bułgarii trochę za gorąco, by cokolwiek robić z daleka od wody, tak więc  najcieplejsze miesiące spędziłem miło na waterlinach i morskich midlinach.

Super miejscówka na wspin i slacka w Grecji

„Чорбаджи Ефенди Кара Хаджи Кръчмарек", Grecja 
Waterline w Grecji

Smolian – jedno z najdłuższych miasteczek w południowej Bułgarii znajdujące się w centrum gór Rodopy. Nad miastem góruje skała „Niewiatsa” i „Czerwona ściana”. Przepiękna przyroda i sporo możliwości na nowe highliny, niestety większość poza moim zasięgiem. Zrealizowałem tu trzy projekty. Do wszystkich dojście jest dość trudne.

Widok na Smolian z „Czerwonej Skały”

„Подарено сърце" mój drugi highlina przy wodospadzie. Stanowiska 
na słowo honoru bez użycia boltów w rezerwacie przyrody - Kanionie Wodospadów


„Czerwona ściana” przy wschodzie słońca naprawdę jest czerwona :)
Zjazd do przyszłego stanowiska na „Red Rock”

Highline „Red Rok”, w tle Smolian
Haj „Red Rock” mógł skończyć się tragicznie. Skały są tu bardzo kruche - takie wielkie pionowe wafle. Od samego początku było pod górkę, a to z upuszczoną z 70 m kamerą, a to z zakleszczoną 30 m niżej liną, z silnym wiatrem, spadającymi kamieniami i gryzącymi osami. W czasie naciągania  straciłem 2 z 3 stanowiskowych boltów. Ogólnie stan wyglądał solidnie, ale przy napinaniu zaczął wydawać dziwne dzwięki. Okazało się, że skała wielkości 4 ogromnych lodówek z dwoma boltami praktycznie wisi na taśmie i pozostałym bolcie na równoważni przez inną skałę..... gdyby nie ta skała - ściągnęłoby mnie.  Musiałem wszystko zabiezpieczyć dodatkowymi zawiesiami, zwolnić system, a następnie ją odciąć. Huk, pył i kamienny blok z boltami poszybował w przepaść. Dźwięk uderzającej o podłoże skały był niczym wybuch bomby. Dobrze, iż niedaleko jest jednostka wojskowa. Ludzie pewnie pomyśleli, że odbywają się jakieś ćwiczenia.  Po całym incydencie zamotałem stan bez boltów, a tego jednego, co został użyłem tylko do backupu. Haja z duszą na ramieniu przeszedłem, przy bardzo mocnym i porywistym wietrze. Mimo wszystko, każde nowe stanowisko to nowe doświadczenie, a niektórych rzeczy po prostu nie da się przewidzieć.

„Аетос” 45 m. Piękny, ale trudno dostępny. Smolian

Teteven jest chyba moją ulubioną highlinową miejscówką. Obiłem tu sześć linii. Wszystkie są na sporej wysokości wśród pięknej okoliczności przyrody.



Mój czterdziesty bułgarski highline „Zenoto” L-49/50 m; H-95 m, Teteven


Najstraszniejsze przeżycie w tym roku – prezentacja slacklina w Polskim Ośrodku Kultury w Sofii





Ostatni highline w 2013 powstał w pobliżu miasteczka Melnik, które już w starożytności słynęło na całe rzymskie imperium z produkcji czerwonego wina. Jest to moje ulubione wino, oczywiście musi być z beczki, najlepiej z jadalnego kasztanowca. Niedaleko też znajdują się źródła termalne. Raj na Ziemi.



Melnik i jedna z winnic
Ostani highline z 2013 „Złuci”

Woda 39.5 stopnia, można się moczyć o każdej porze dnia i nocy, i to za darmo :)

W czasie podróży po Bułgarii wiele razy napotykałem się na rozkopane przez „poszukiwaczy skarbów” lub zupełnie zapomniane obiekty archeologiczne. Jest ich tak dużo, że praktycznie koło każdego highlina zawsze można znaleść pozostałości po trakach, prabułgarach czy rzymianach. Zresztą na początku tego roku przy jednym z nich („Centuria” 51 m) „poszukiwacze” wykopali skrzynkę z 10000 rzymskich denarów. Wpadli, gdyż nagle zaczęli kupować drogie samochody i nowe domy.

Dziwne krzyże w polu….
Ta amfora była spora


Stara studnia, a raczej obserwatorium astronomiczne z XII w. p.n.e.!!!
Po powrocie do kraju w Kazimierzu Dolnym zrealizowałem jeszcze dwa projekty „Maka Paka” – 55 m i „Stary ale jary” – 73 m. Są fajne, ale w porównaniu do bułgarskich to tylko marne treningówki.




U góry „Maka Paka” - 55 m i „Stary ale jary” - 73 m, H–16,5 m 



W skrócie to by było na tyle w roku 2013. Oczywiście to tylko ułamek całości związany ze slacklinem. Poza tym odwiedziłem wiele niesamowitych miejsc, spotkałem mnóstwo interesujących ludzi i trochę się wspinałem. Przygotowałem kilka projektów, do których nie miałem czasu wrócić i upatrzyłem sobie wiele miejsc na nowe.




Koszmarek
SlackOn