14 maja 2016

Dostanie się do stanowiska, po zerwaniu taśmy




Kiedyś zainteresowało mnie, jakie obciążenia działają na stanowisku przy upadku pod taśmę na backup. Oprócz tego z testu jasno wynikało, że używanie dynamicznej liny połówkowej jako backup, na midlinach jest bardzo niebezpieczne. Oczywiście wszystko zależy od stosunku długości do wysokości linii, 70 m na 20 m będzie równie niebezpieczne, co 30 m na 9 m - jeśli taśma pęknie to zaliczymy glebę. Przy dzisiejszych próbach jeszcze raz to potwierdziłem, dodając jedynie, że w dobie luźnych taśm i jeszcze luźniejszych backupów, zaliczyłbym też do bardzo niebezpiecznych na midlinach używanie pojedynczej liny dynamicznej jako backupu. Niby mniej się rozciąga niż połówkowa, ale jeśli nie chcemy jej czuć w systemie to robimy delikatną "firankę". Jeśli taśma nie wytrzyma, efekt jest ten sam, co przy linie połówkowej – gleba i to prawie bez amortyzacji. Dla przypomnienie testowy midline ma długość 33 m i wysokość 9 m. 

Szwajcarzy dają taki przelicznik co do bezpiecznej wysokości hajka: 1/3 długości taśmy + dodatkowe 3 m.



Zjazd na lonży po 8,5 mm linie połówkowej robiącej jako backup zakończył się na ziemi





Przy zjeździe tylko na backupie na linie połówkowej na środku dotykałem ziemi, na pojedynczej miałem może z 1.5 m zapasu (stanowisko było wyżej, bo na ok. 10 m). Przy drugiej próbie już spokojnie stałem na ziemi w obu wariantach. Dobrze jest więc dla bezpieczeństwa przy nie za dużej wysokości naszej taśmy, po pierwszym przejściu i upadku trochę dociągnąć backup z liny dynamicznej.
Wracając do tematu, na hajkach najczęściej jestem sam i mogę liczyć tylko na siebie, więc tym razem postanowiłem sprawdzić, czy jeśli pęknie mi taśma, to czy dam radę, mając tylko HangOvera, dostać się do stanowiska. Oczywiście taśma i backup zawsze są zatejpowane, więc praktycznie nie ma możliwości, że będziemy wychodzić tylko po backupie. Choć zawsze parę tejpów może odpaść, a taśma po zerwaniu zwinąć się w firankę, przez co przez kilka metrów będziemy mieli do dyspozycji naszych rąk tylko goły backup. 

Statyk 9 mm z "zerwaną" taśmą, lina pojedyncza 10 mm, dyneema 6 mm, lina połówkowa 8,5 mm
 Sprawdziłem cztery warianty backupu: z dynamicznej liny połówkowej 8,5 mm, dynamicznej liny pojedynczej 10 mm, dyneemy 6 mm i liny statycznej 9 mm wraz z zerwaną taśmą. Lina połówkowa była delikatnie naciągnięta z ręki, a reszta backupów dość luźna, tak, żeby nie było ich czuć przy chodzeniu.
Po zerwaniu taśmy, zaliczymy raczej 100% „leash fall-a”, a następnie dość szybko pojedziemy w okolice środka, ku największemu ugięciu taśmy. Podczas jazdy wskutek tarcia ringi się nagrzewają, choć u mnie po tych 12-14 m były ciepłe, ale nieparzące. Przy bardzo długich liniach może to być niebezpieczne, szczególnie, jeśli mamy backup z dyneemy, której temperatura topnienia wynosi tylko 150 °C. Podczas jazdy tejpy będą nas trochę spowalniać, ale mogą też ucierpieć.

No to siup...


Po zjechaniu zakładałem HangOvera i próbowałem się dostać do stanu. Udało mi się to jedynie na linie statycznej z taśmą, choć i tak wymagało to na końcowych metrach użycia siły. Przy „gołych” linach 3-4 m od stanu robiło się już tak pionowo, że nie dawałem rady utrzymać ich rękoma, ślizgałem się i zjeżdżałem ponownie na środek.  By wyjść do stanu ostatecznie musiałem użyć tibloka. Oczywiście taka sytuacja raczej nigdy nam się nie zdarzy, bo taśma jest zatejpowana z backupem, przez co mamy pewniejszy chwyt i wyjście jest łatwiejsze. 







Przy tej długości i takim sagu spokojnie dało się dotrzeć do stanu
Bardzo ciekawa sytuacja jest za to na dyneemie - po zjeździe na środek byłem 
wstanie ze względu na jej małą średnicę i sporą śliskość jedynie się przemieszczać w obu kierunkach na jakieś 2 m, potem już ręce przestawały trzymać. Gdyby na hajku w takiej sytuacji zatejpowana z dyneemą taśma była za daleko, to byłbym uziemiony. 


Brrrrrrrr....dzięki za taki backup....

Nawet "francuz" w pewnym momencie nie dawał rady



Pozostało mi użycie kawałka rep sznura. Zrobiłem węzeł zaciskowy - „francuski” i dopiero wtedy dałem radę się przesuwać po tak cienkiej dyneemie do góry. Nie wiem czy mój rep sznur okazał się za gruby, czy mokra dyneema za śliska, ale do stanowiska nie udało mi się wyjść, węzeł po kilku metrach zaczął puszczać. Dobrze, że miałem przygotowaną linę statyczną, po której zjechałem na ziemię. Oczywiście, tak jak wspomniałem powyżej, jest to sytuacja wielce nieprawdopodobna, bo zawsze mamy zatejpowaną z backupem taśmę.


Wycof z dyneeny krótkim zjazdem


W podsumowaniu. Jeśli na hajku nie mamy partnera, który w razie czego pomoże nam dostać się do stanu, gdy pęknie nam taśma, to chyba warto mieć przy uprzęży kawałek 5 mm rep sznura do ewentualnego auto ratownictwa. Bez problemu zadziała on na linie, taśmie, częściowo na dyneemie i co najważniejsze na taśmie z backupem, mimo, że trochę będą nam przeszkadzać tejpy. 
Najtrudniejsze są ostatnie metry. Nieraz ukształtowanie terenu pomoże nam je łatwiej pokonać jeśli będziemy mogli nogami zaprzeć się o skałę, ale może się zdarzyć, że pod stanami mamy przewieszki wtedy dostanie się do stanu może być ciężkie. Zresztą, gdy mamy długą taśmę z dużym sagiem, dzięki takiemu rep sznurowi będziemy mogli zrobić sobie przystanek i dać odpocząć rękom. 

Nie jest to idealne rozwiązanie, ale można odpocząć podczas podchodzenia


Również należy pamiętać o dokładnym zabezpieczaniu taśmy i backupu przed ostrymi skalnymi krawędziami. Po zerwaniu taśmy nasz luźny backup idzie pod ostrym kątem w dół, przez co jest bardziej narażony na uszkodzenia. To by było na tyle, nikomu oczywiście nie życzę zerwania highlinowej taśmy w czasie spaceru po niej. Nigdy mi się to nie zdarzyło, ale pewnie miałoby to dość negatywny wydźwięk na moją psychikę, szczególnie gdyby za backup służyła mi 6 mm dyneeema. Wpierw strach przed przepaleniem, a następnie przed przetarciem na stanowisku… Zapewne zaraz bym się przywiązał do urwanego kawałka taśmy :)

PS. Może będzie warto w przyszłości opracować i przetrenować metody ratowania nieprzytomnego partnera wiszącego na hajku.





Koszmarek

8 maja 2016

W butach, jak na boso. Test Merrell Vapor Glove 2



Moje ukochane slacklinowe Line Kingi spod znaku 5.10 w tym sezonie zaczęły się zupełnie rozpadać. Mimo że podeszwa jest jeszcze ok, to powstały dziury na złączeniu podeszwy z cholewką i popękał mi materiał na obu piętach. 

Spokojnie wytrzymają jeszcze jeden sezon, ale o jakiejkolwiek precyzji stąpania można zapomnieć. Zresztą po tylu latach używania, nie dziwi, że są już tak strasznie rozbite. Moim zdaniem był to bardzo udany i uniwersalny model zarówno do tricków, jak i do chodzenia po taśmie. W historii moich butów były to takie, które miałem najdłużej. Żadne inne, oprócz narciarskich i zimowych górskich, niezależnie od marki i ceny, nie przeżyły dłużej niż 1-2 sezony. 
Niestety kolejne wcielenia Line Kingów to już nie to, a dedykowane buty do slacka spod znaku adidasa Slack Cruiser zupełnie mi nie podpasowały. Są dobre na tricki, ale nie na longi i hajki, gdzie lubię „czuć” taśmę. Od jakiegoś czasu zacząłem się więc rozglądać za czymś nowym. Minimalistyczne buty biegowe Vapor Glove spod znaku Merrella od dawna wpadły mi w oko, a od znajomych słyszałem kilka pozytywnych opinii na ich temat. Również ekipa 2Trees slaczy w tych papciach, choć z własnego doświadczenia wiem, że opinie o produktach osób sponsorowanych należy traktować z lekkim przymrużeniem oka. Najlepiej jest sprawdzić samemu. Niestety cena w granicach 350-400 zł za skarpetki z podeszwą skutecznie mnie odstraszała. W końcu trafiłem na promocję, a dzięki dodatkowym rabatom udało mi się je kupić za mniej niż 150 zł. Niestety była tylko jedna para. Na potrzeby slacklina nabyłem o numer mniejsze.

Od lewej: Merrell - Vapor Glove, Adidas - Slack Cruiser, Five Ten - Line King
Wszystkie trzy podeszwy zapewniają bardzo dobrą przyczepność na slacku. Czucie taśmy najlepsze jest w Merrellach, następnie w 5.10, a w Adidasie praktycznie go brak. Merrelle i 5.10 mają zerowy drop. Wszystkie trzy podeszwy rewelacyjnie zbierają brud ;)
Nie będę się rozpisywał nad parametrami technicznymi, bo te można zobaczyć na stronie producenta, ale po wyjęciu z pudełka… szok! To nie but, to skarpetka ze skóry węża! W dodatku nic nie ważą, są mega elastyczne i mają zerowy drop. Buty, które sprawiają wrażenia bardzo delikatnych i raczej pasujących tylko na wąskie stopy.


Bardzo niska waga para - 293 g i ta niesamowita elastyczność


Pakuję sprzęt i lecę na moją standardową miejscówkę do testów. Rozwieszam taśmę, zakładam "skórę węża" i ruszam. But dopasował się do stopy niczym skarpetka, a czucie taśmy i precyzja stąpania jest rewelacyjna. Czuję się jakbym chodził na boso – jakbym ubrał drugą skórę. Bez problemu pokonuję kilka razy pod rząd taśmę, z którą jeszcze niedawno miałem spore problemy. But nie wymaga żadnego przyzwyczajenia, po prostu zakładasz i idziesz. Kiedyś nawet z Line Kingami musiałem się przez jakiś czas oswajać, a w Slack Cruiserach nawet po ponad roku używania, nie jestem wstanie chodzić na hajkach.






Tu mamy czucie taśmy jak przy bosej nodze, ale przy okazji ją chronimy. Oczywiście mógłbym jak większość slacklinerów chodzić bez butów, ale nie za bardzo tak lubię. I nie chodzi mi tylko o ewentualne otarcia stóp przez taśmę, ale o zeskakiwanie czy spadanie z taśmy na niekoniecznie przyjazne podłoże.




Również łażenie po 18 mm linie konopnej na bosaka jest dość nieprzyjemne i bolesne, często włazi ona m/y palce. W merrellach choć mocno ją "czujemy" chodzi się po linie, jak i po taśmie po prostu kapitalnie.


Na linie Merrellle też dają radę :)




W skrócie: rewelacyjne czucie taśmy, super przyczepna wibramowa i elastyczna podeszwa (przy chodzeniu nie natrafiamy na żaden opór buta, a stopa zachowuje się naturalnie, jakby była bosa), wygoda i dopasowanie, niska waga, ochrona przed obtarciami i przy zeskokach na ziemię. Na razie testowałem je na bardzo luźnym, zdublowanym 30 m białym Rubberze; na dość luźnej pojedynczej 46 m Zielonej Mili; słabo napiętej zdublowanej 68 m Octopussy MK III; 104 m mocno napiętej Platinium i na midlinach 25 m, 33 m i 54 m. Na każdej z tych taśm byłem bardzo mile zaskoczony, jak fajnie i naturalnie się w nich śmiga. 

Ten but zapewnia rewelacyjne czucie taśmy


Również łatwiej wykonuje się w nich wstanie z siadu, choć wstawanie z knee-dropa w porównaniu z moimi Line Kingami, gdzie język chronił piszczel, jest bardziej bolesne. Dodatkowo cholewka jest dość przewiewna, więc latem w Bułgarii nogi mi się nie zagotują. Pewnie i szybko schną, choć na waterliny bym ich nie używał. Czy lepiej mi się chodzi w skarpetkach czy bez, trudno powiedzieć - wielkiej różnicy nie czuję. Przy gołej stopie jest trochę przewiewniej, ale gdy jest duszno i gorąco, to wilgoć nie nadąża wyparowywać, powodując pewien dyskomfort, więc raczej zostanę przy cieniutkich skarpetach. Zresztą mimo, że producent reklamuje użycie wyściółki z oddychającej siateczki z technologią M-Select Fresh, która teoretycznie powinna eliminować pot i usuwać bakterie powodujące przykry zapach, raczej bym nie ryzykował chodzenia boso i zaśmierdnięta butów. Zresztą słyszałem od ich użytkownika, że może tak się zdarzyć ;)

Rewelacyjna przyczepność na taśmie idzie w parze z rewelacyjnym zbieraniem brudu na ziemi ;)


Cholewka Merrelli Vapor Glove wykonana jest z dość delikatnego materiału, więc taśma może ją bardzo łatwo uszkodzić. Buty nadają się raczej tylko do chodzenia po slacku, na tricki są za miękkie i szybko mogą się zniszczyć. Rowki w podeszwie tak samo jaki i w Line Kingach i Slack Cruiserach zbierają mnóstwo brudu, ale przez to, że but jest bardzo elastyczny łatwo go usunąć. 



Osobiście będę bardzo zadowolony, jeśli wytrzymają dwa sezony, a jeżeli nie, to będę musiał szukać czegoś innego lub przestawić się na gołe stopy. Czy warto je kupować? Do tricklina na pewno NIE. Do chodzenia po taśmie, jeśli nie lubimy tego robić na boso - TAK - ale tylko w promocji, bo będzie szkoda, jeśli szybko się zniszczą.

Co do ich trwałości, to w razie jakichś widocznych uszkodzeń, będę dopisywał tutaj na bieżąco. U mnie nie będą miały one łatwego życia.
Na taśmie minimalistyczne buty do biegania mogą być dobrą alternatywą chodzenia na boso.



27.03.2017  Minął dokładnie rok od zakupu 
Merrelli. Bucików nie oszczędzałem. Praktycznie na każdym slacklinowym treningu i highlinowym wypadzie miałem je na nogach. Po taśmie chodzi mi się w nich rewelacyjnie (poza zimą - straszliwie marzną w nich nogi). Niestety z trwałością już nie jest tak różowo. Co prawda podeszwa wygląda jak nowa, ale góra buta się zmechaciła, a w dwóch miejscach mam duże przetarcia, które niedługo zmienią się w dziury. Koniec butów jest bliski. Przetarcia powstały podczas wstawania z „chongo” i z  „sit startu”.





Podeszwa jak nowa, niestety z boku zaraz będę miał dziurę :(

Tak jak pisałem powyżej, gdyby wytrzymały dwa sezony to ok, ale jeden to zdecydowanie za krótko dla dość drogich "kapci" tylko na taśmę. Będę musiał poszukać alternatywy, no chyba, że mi się trafią takie same w super promocji :)





Koszmarek