16 października 2015

Montaż highline - UZUPEŁNIENIE

Nowy highlinowy rejon. Skały ciągną się na przestrzeni kilku kilometrów. Spore możliwości na nowe linie, niestety większość poza moim zasięgiem. Młode pokolenie bułgarskich higlinerów będzie mogła się w przyszłości wykazać ;)

Minął kolejny sezon. W zasadzie różnice z moim artykułem odnośnie montażu highlinów z 2013 są raczej kosmetyczne. Jednak od czasu jego opublikowania minęły dwa lata. W tym czasie przygotowałem w skałach ponad 40 nowych linii, co bezpośrednio przełożyło się na zdobycie większego, praktycznego doświadczenia.

Na tym hajku oba stanowiska bez ingerencji wiertarki
Zasada pozostała taka sama - hajek powinien być na 99 % bezpieczny. Jeśli nie mamy takiej pewności to nie ma, co próbować po nim chodzić. Ten 1% stanowią rzeczy, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć i przy których żadne backupy nam nie pomogą (obrywy skalne, pioruny, meteoryty itp.).
Klasyczny układ, który obecnie bardzo rzadko już stosuję. UWAGA!!! Nigdy nie naciągajmy taśmy z jednego punktu! Tu np. z punktu przeznaczonego pod backup choć byłoby to bardzo wygodne!!!

Co się zmieniło:

1.
Bardzo rzadko już montuję klasyczny układ oparty na 3 boltach – dwa pod taśmę i jeden pod backup. Staram się możliwie jak najbardziej wykorzystać naturalne ukształtowanie terenu. Jeżeli jest możliwość zrobienia backupu nawet w odległości 15-20m na uszkach skalnych, głazach, drzewkach czy rysach, to wbijam tylko dwa bolty. Pamiętajmy, że backup całości powinien być możliwie tak ciasny, by przy ew. awarii (np. wyrwaniu kawałka skały z boltami) nie było dynamicznego obciążenia i by „nic” nie wypadło poza krawędź. Jeśli tak się stanie to raczej już niestety po nas. 



"Czysty" stan oparty na pięciu friendach. Backup całości jeszcze nie zrobiony, ale był także na kolejnym friendzie.


Często udaje mi się zrobić stanowiska bez wiercenia, co jest najbardziej przyjaznym rozwiązaniem dla przyrody, niestety w większości przypadków wymaga to znacznej ilości sprzętu i poświęcenia większej uwagi i czasu samemu riggowaniu.


Coraz częściej robię stanowiska tylko z dwóch boltów jeśli mam dobry backup całości (tu  na dalekich uszkach).  Przez główne zawiesie pod szeklą przeplecione jest krótkie na którym jest backup taśmy.


Gdy mamy więc już dwa bolty, w większości przypadków, robię stanowisko samonastawne. Pod szeklą, w którą jest wpięty banan z taśmą przekładam drugie krótkie 0,5 m zawiesie, w które wpinam system do naciągania (u mnie konkretnie wciągnik łańcuchowy), naciągam system, po naciągnięciu wpinam w to zawiesie karabinek i używam je pod backup (w górach backup zawsze robię z liny wspinaczkowej). Można też wpiąć szeklę z bananem pod backup z drugiej taśmy. Na drugim, nie naciągowym stanowisku, robię dokładnie tak samo. Główne zawiesie z wpiętą szeklą z bananem, pod którą daję krótkie 0,5 m zawiesie, w które wpinam backup. Moim zdaniem takie rozwiązanie jest dopuszczalne. Przy ew. zerwaniu taśmy nie ma możliwości wzajemnego przepalenia się zwiesi, gdyż względem siebie się one nie przesuwają. Jedyna możliwość ich wzajemnego ruchu powstaje gdy mamy stanowisko samonastawne przy wyrwaniu jednego z punktów. Kiedyś kombinowałem innymi sposobami (druga szekla, drugie takie same zawiesie pod głównym, czy też duża szekla i w nią wpięte 2 mniejsze z taśmą i backupem). Ten sposób wydaję mi się najlepszy - najmniej sprzętożerny, elegancki i raczej bezpieczny.


Backup całości na dużym camie


Backup całości na dwóch skalnych uszach, sama taśma znajduję się 20 m niżej


2
. Od tego roku nie zostawiam już boltów w skałach. W skale zostają tylko 12 mm otwory, w które jeśli istnieje perspektywa powrotu daje plastikowe zaślepki, jeśli nie to zasypuję je ziemią. Wyrośnie w nich trawa i nic nie będzie szpeciło w przyszłości skał. Metodę trochę doszlifowałem. W sumie niepotrzebnie przez 4 lata zostawiałem szpecące skały żelastwo. Dużym plusem tego rozwiązania jest to, że jeśli wrócę na te hajki za 3, 4, 5 lat to nie muszę się martwić, jakością boltów. W przyszłości na najbardziej uczęszczanych miejscówkach np. takich jak jaskinia "Prochodna", wytnę i zacementuję stare bolty, zastępując je tylko 12 mm otworami z zaślepkami.


Po zakończeniu highlinowania w miejscach, gdzie jest szansa powrotu zostawiam zaślepki

3
. Przy samotnym riggowaniu do naciągania zdecydowanie wolę używać mini-wciągnika łańcuchowego i linegripa, a przy liniach do ok 40 m w zupełności wystarcza mi tylko tylko soft relase. (Podczas naciągania systemu pamiętajmy o autoasekuracji i o tym, by nie była ona z punktów, które aktualnie obciążamy.) Zresztą soft relase już na stałe zagościł w moich systemach. Przy łatwym dostępie do obu stanowisk instaluje je na stanowisku naciągowym, co pozwala maksymalnie wybrać luz po naciągnięciu i szybko zdemontować system. Z kolei przy trudnym dostępie do stanowisk instaluję je na stanowisku nienaciągowym. Po zakończeniu slaczenia przejeżdżam na rolce, zwalniam system, likwiduję wszystko i wracam na stan naciągowy. 

Jeśli używamy szekli to przy dłuższych liniach (naciąganych nie SR) pamiętajmy by przy zwalnianiu systemu taśma z soft relase dokręcała trzpień!





4. Przerzucanie taśmy. Ostatecznie do ok. 25m wystarcza mi 1 mm rep z mailonem na końcu, do ok 40m tylko krótka wędka np. z ciężarkiem z 12 mm nakrętki, a powyżej tego kusza + wędka. Zamiast żyłki zdecydowanie lepsza jest plecionka. Przy tej samej średnicy, co żyłka ma znacznie większą wytrzymałość.
Przestrzelenie 60 m to żaden problem


5. Całkiem użyteczny gadżet, który pojawił się u mnie w tym roku to komplet radiotelefonów. Mimo małej mocy nadawania, bo tylko 4W (pasmo 446 MHz) bez problemu rozmawiałem z żoną na odległość ponad 22 km w linii prostej (góry-centrum miasta), przez co sporo zaoszczędziłem na roamingu. Oczywiście radiotelefony można przestawić na mniejszą moc 0,5 W, by nie kolidować zbytnio z prawem lub gdy odległości są znacznie mniejsze. Dodatkowo są one wyposażone w latarkę i radio, co pozwalało mi zabić nudę w czasie samotnych nocy w namiocie. Jeżeli jesteśmy większą ekipą, to też będzie dla nas bardzo użyteczny sprzęt, szczególnie, gdy mamy zamiar robić rekordowo długie linie lub linie nad rzekami czy przy wodospadach, gdzie nawet przekrzykując się nie mamy słyszalności na odległość 20-25m.




6. HangOver

Dużym plusem Hangovera jest to, że by wpiąć się w taśmę wystarczy nam tylko jedna ręka. Niestety jest dość drogi, relatywnie ciężki, a po pewnym czasie na wewnętrznych bokach powstają wyżłobienia od taśmy. Na dłuższych przejazdach wolę jednak używać własnoręcznie zrobionej rolki.


HangOver w wersji 2.0 na razie u mnie w fazie testów. Jest dość ciężki i jak większość tanich sprzętów wspinaczkowych wyprodukowano go w Tajlandii. Niestety cenę ma szwajcarską. Przydatny gadżet zarówno do napinania jak i przemieszczania się po taśmie, choć na razie uczucia mam mieszane. W tej cenie moim zdaniem mogliby go bardziej dopracować. 

Poza tymi szczegółami przez te 2 lata za bardzo nic się u mnie nie zmieniło. Nie przekonałem się na razie do sprzętów takich jak miękkie szekle (przy stanowiskach samonastawnych na hajkach nie za bardzo nawet wiem gdzie ich mógłbym użyć) czy whoopy slingów, dających znaczny zysk na wadze. Woopy slingi są dość delikatne, wymagają dużej ilości treewearów, a każda ostra krawędź czy kolczasta roślina jest wstanie je uszkodzić. Zresztą często stanowiska wymagają sporych długości spansetów 15-20 m, łączonych w różnych kombinacjach. Dlatego jednak w skałach na highlinach pozostanę przy klasycznych zawiesiach. W parku jak najbardziej 
miękkie szekle, woopy slingi czy zawiesia z liny syntetycznej (dyneema) się sprawdzają wyśmienicie.


Nawet spansety mimo stosowania treewearów łatwo uszkodzić





Koszmarek