9 czerwca 2015

Wyciąganie kotwy pod hajki?


Sterczące śruby wyglądają bardzo nieestetycznie, a po kilku sezonach kotwy rozporowe, które osadzam pod hajki są po prostu niebezpieczne (prawe fot ze strony Formación de técnicos en sistemas y rescate vertical - FTSRV)


Jak wiadomo w większości rejonów na Jurze zabrania się jakiejkolwiek ingerencji w naturalną rzeźbę skały, używania haków, młotka, czekanów i raków. Czyli niedozwolona jest wspinaczka techniką sztucznych ułatwień (z użyciem haków), dry-tooling i tym bardziej wiercenie otworów i pozostawianie żelastwa.
Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 27 listopada 2002 r. w sprawie uprawiania alpinizmu, kwalifikacje „do osadzania stałej asekuracji w terenie skalnym dla celów alpinistycznych” posiadają wyłącznie ekiperzy PZA. Osoby instalujące stałe punkty bez uprawnień muszą się liczyć z ewentualnymi „nieprzyjemnościami”. I tak dalej...


"Czyste" stanowiska wymagają większej ilości sprzętu i pracy, ale i statysfakcja też jest większa ;)
Na Jurze niestety mimo sporych możliwości nie zawsze da się zrobić highlina „czysto”. Zresztą sam muszę stwierdzić, że sterczące śruby wyglądają bardzo nieestetycznie, a po kilku sezonach kotwy budowlane, które osadzamy pod hajki są niebezpieczne. Zresztą generują one spore naprężenia w skale. Niby firma Climb Tech robi tak zwane removable bolts", ale by miało to odpowiednią wytrzymałość trzeba wiercić dziury o średnicy 20-25 mm i jest to straszliwie drogie. Dodatkowo nie mając ze sobą tego systemu nie powtórzymy linii. W Bułgarii również do wielu hajków już więcej nie wracam, a żelastwo zostaje. O kwestii niszczenia boltów nawet nie wspomnę. Cóż robić. Na wklejane ringi mnie nie stać. Wpadłem na dość kontrowersyjny pomysł, by kotwy wyjmować. Przetestowałem wpierw to na kotwach tulejowych, ale ostatecznie wróciłem do klasycznych. Oczywiście, by było to bezpieczne kotwa musi działać na ścinanie i powinniśmy mieć dobry backup całości. Po zakończeniu highlinowania kotwę wyjmujemy, a w otwór dajemy zaślepki. W przyszłości, przy okazji wymiany przez kluby wspinaczkowe starej asekuracji, (ewentualnie jeśli powstanie polski związek slackliningu) będzie można w gotowych otworach wkleić ringi, które są znacznie lepsze i będą służyły przez długie lata.

Więc tak:
1. Kupujemy firmowe kotwy Hilti lub Fischera najlepiej takie dłuższe, czyli 120-145mm.
2. Zdejmujemy klips (w razie potrzeby można go założyć z powrotem).


Zdejmujemy klips i robimy ruchomą rurkę z taśmy
3. Robimy klips z taśmy do tejpowania - ja używam płóciennej. Taśmę nie przyklejamy do śruby, a musimy zrobić z niej ruchomą rurkę - czyli końcówkę taśmy na pierwszą warstwę łaczymy klejem do siebie. Warstw nie może być ani za mało, ani za dużo, powinny być tak na równi z grubością śruby.
4. Wbijamy normalnie bolta, dokręcamy nakrętkę do delikatnego oporu i dajemy plakietkę.

Test na wyrywanie
5. Po skończeniu zdejmujemy plakietkę i kluczem zaczynamy dokręcać nakrętkę. Możemy mieć spory opór, ale ostatecznie bolt wyjdzie. Może się zdarzyć, że nakrętka zaczyna się kręcić z boltem, ale w końcu mamy tam tylko taśmę klejącą, więc wystarczy przytrzymać multitoolem, trochę pokręcić i na pewno się uda.

Bolt po wykręceniu
Możliwe, że nasz płócienny klips zostanie w środku. Trudno. Dziura z reguły jest dłuższa, a w przyszłości jak będzie się wklejało ringi to można oczyścić ją wiertłem.
W kamieniu naturalnym sprawdziłem czy to działa (5 cykli), a w piwnicy przeprowadziłem testy na wyrywanie (10 cykli).

1. W testach śruba bez klipsa była wyrywana minimalnie przy 20 kg (wciągnik łańcuchowy którym to wyrywałem waży 12,5 kg), a maksymalnie przy 150 kg (pewnie zależy od użytego wiertła,
 oczyszczenia i wyrobienia się dziury, podłoża itd.).


To maks osiągnięty bez klipsa, ale normalnie to było znacznie mniej
2. W testach z klipsem minimalną wartość, jaką uzyskałem to 540 kg. Przy kolejnych próbach dałem grubszego, taśmowego klipsa i doszedłem do 637 kg i dalej trzymało. Więcej nie naciągałem, gdyż ściana ceglana, do której był przyczepiony wciągnik zaczęła trzeszczeć. Moim zdaniem to super wynik. Jeśli bolt tyle wytrzymał na wyrwanie to przy highlinowaniu, gdy jest na ścinanie nie będzie żadnych luzów, przez co i dodatkowych naprężeń w skale. Po każdej próbie bez większych problemów go wykręcałem.

637 kg i dalej trzyma....
Bolt i płócienny klips po kolejnym wykręceniu, nawet 2 mm podkładka się powiginała przy próbie jego wyrwania

Oczywiście nie wszędzie da się to zastosować i w przyszłości wyjdą jakieś słabe strony tej metody, ale na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że nie jest to złe rozwiązanie, no i mamy pewność, że kotwy nie są przerdzewałe. Zresztą wkrótce sprawdzę to na szerszą skalę - większość tegoroczych highlinów jeśli nie da się ich zrobić czysto" to pozostaną po nich tylko wywiercone otwory.

Po wszystkim dajemy plastikową zaślepkę by uchronić dziurę przed zapychaniem brudem

Jak zwykle podkreślam, że są to moje koszmarkowe sposoby, a highliny przez to, że występują tam spore siły i jest wysoko, mogą być niebezpieczne. Tak więc korzystajcie z tej metody całkowicie na własną odpowiedzialność i po raz kolejny przypominam, niezależnie jakie mamy stanowiska zawsze robimy backup całości!

Tu moje wrażenia po 2 sezonach: Removable bolts dla oszczednych



Koszmarek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz